Słońce ukrywało się coraz głębiej. Zapadała noc, a wraz z jej nadejściem na
czarnym firmamencie rozbłyskiwały kolejne srebrzyste gwiazdki — jedne jaśniejsze, a
inne bardziej nieśmiałe, niektóre ukrywały się za chmurkami.
— Kiedy mieszkałem na Łące, niebo dziurawiło tysiąc razy więcej gwiazd. Co
się z nimi stało? — zapytał Króliczek.
Szczur po raz kolejny wzruszył ramionami.
— Może też nie przepadają za tym miejscem i wolą być gdzie indziej? —
odpowiedział pytaniem Szczur, nie do końca przekonany.
Księżyc wciąż wisiał na niebie niczym srebrna tarcza, chronił zasypiające
Miasto przed mrocznym obliczem nocy.
Szczur wpatrywał się rozmarzony w świetlisty glob, a Króliczkowi zdawało się,
że jego nowy przyjaciel wędrował daleko, daleko stąd. Nie chciał mu przerywać tej
niesamowitej podróży; by umilić sobie czas, zaczął szukać Gwiezdnego Królika. Na
Łące było go widać, a gdy podczas swawoli zdarzało mu się odbiec za daleko,
odnajdywał drogę do rodzinnej norki kierując się w kierunku prawego ucha
Gwiezdnego Królika. Gdyby nie on, pewnie rozszarpałyby go kuny albo wilki.
Sam widok gwiazdozbioru, gdy budził się w ciemną i ponurą noc, wstrząśnięty
koszmarem i poruszony smutkiem czy samotnością, wychylał pyszczek z norki,
sprawiał, że Króliczek mógł poczuć się bezpieczniej. Zawsze na straży. Zawsze. W
Ludzkim Mieście, nad którym wisiała gęsta kurtyna ich własnych demonów i cieni,
gdzie nawet blask Psiej Gwiazdy, do której śpiewały wilki, za którą podążały lisy,
wydawał się być mdły, lodowy i obojętny. Majestatyczny, króliczy gwiazdozbiór ginął
w chmurze niespełnionych marzeń, ukryty pod zasłoną dymu i smrodu, a jego
świetliste oko nie docierało do miejsca, w którym Króliczek przebywał obecnie.
Lis W.A. Mikulska
Comments