IMPRESJA (WIOSENNA)
możesz mnie spotkać wśród pól
kiedy tańczę w przykrótkiej sukience
ze słońcem pod mankiet
we włosy wplatam motyle
a w głowie szeleszczą
tymotkowe źdźbła
z płatkami stokrotek w ustach
liczę białopióre anioły
sypiące na ziemię okruchy tęczy
oddycham lekko
zamieniając w skowronki
tęsknotę za tobą
jesienna70
CZERWONY ZACHÓD SŁOŃCA
Najbardziej podobały mi się z nią poranki
Gdy zwlekała się z łóżka jak kot
I całując mnie w plecy, obiecała, że wróci
I w momencie gdy ja wracałam do spania
W całym mieszkaniu unosił się zapach kawy
I stukot klawiszy – przestała pisać już w notatnikach,
Maszyny do pisania też rzuciła, teraz tylko używała przestarzałego
Komputera, mówiąc, że uwielbia ten dźwięk klawiszy, że brzmią
Jak odgłosy pocisków, że dzięki temu o wiele lepiej kontroluje każde jedne słowo
Uwielbiałem jej kontakt z morzem, jej uśmiech jak tylko widziała fale
Jak z pośpiechem wbiegała w największe fale, a one tylko ją utulały
Najdelikatniej jak się tylko da, głaskały ją tak jak się głaska kota
A ona była w swoim świecie, zapominała o wszystkich, nawet o telefonie
Zostawionym w domu, z milionem już połączeń nieodebranych
I była tam całą sobą, patrzyła tylko na mnie i proszącym spojrzeniem
Mówiła bym do niej dołączył
Nie mogłem zrozumieć jej miłości do kawy, ani herbaty,
Do zostawiania milion kubków w każdym z kątów naszego mieszkania
To samo było z miłością do słoni, spędzała ranki oglądając kamery
Z parków narodowych Sri Lanki i cieszyła się jak dziecko,
Gdy tylko pojawiło się cało stado
O figurkach Buddy, które przywoziła z każdego zakątka świata,
Nawet nie wspomnę
Płakała oglądając dobre filmy
Mówiła, że nie może uwierzyć,
Że istota ludzka jest w stanie tworzyć rzeczy tak niesamowicie dobre,
Że to najwyższa forma sztuki
Rozmawiała z naszymi dwoma kotami nie tylko w ojczystym,
Ale czasami wtrącała włoski, polski, a nawet angielski
Chociaż angielskiego to nigdy nie lubiła,
Mówiła, że tylko u bukowskiego on brzmiał dobrze
Oglądała gwiazdy, zachwycała się kolorami zachodów,
Bardzo wierzyła w to, że jeżeli umierasz i byłeś dobrym artystą
To dostajesz szansę pomalowania nieba tak jak chcesz
Obiecała mi, że w dniu jej śmierci
Będzie najpiękniejszy zachód jaki tylko sobie potrafię wyobrazić
Były dni, w których była tak zmęczona, że zasypiała przy biurku
Wkurzała się jak budziłem ją i przenosiłem do sypialni
Zawsze prosiła o to samo – bym następnym razem przyniósł jej cafe latte,
Postawił obok i ona tak sama się obudzi i dokończy wszystkie projekty
Jak nerwy jej siadała to dzwoniła do mnie i prosiła bym kupił jej płótno,
Przy okazji jak będę wracać z pracy, nieważne jakie, najtańsze,
Przyznaję szczerze, że jedyną dziedziną sztuki,
Która jej nie wychodziła było malarstwo
Ale ona wiedziała o tym i mając tylko farbę czerwoną i czarną
Kreśliła abstrakcje, zostawiając wszystkie problemy
Nie mogłem uwierzyć w to, że my sobie tak spokojnie mieszkaliśmy razem
Wchodziła na scenę, a ja nie mogłem uwierzyć, że mam ją na wyłączność
Zawsze wracając z gali, w progu mieszkania już się przebierała w dresy
Mówiąc, że tu w końcu może być zupełnie sobą
Nie było żadnego trzęsienia ziemi
Odeszła tak cicho jak ktoś kogo nigdy nie było
A niebo było w kolorze czerwieni i czerni
Nawet tam nie miała więcej kolorów
Roxana Lewandowska
F20
Mam papiery z pracy
W kolorze postprawdy
Słońce mi poświadczy
Słońce nam wybaczy
Widzę każdy promień
Światło daje azyl
Oni są zbyt bladzi
Oni są zbyt słabi
Patrzą na mnie wszyscy
Też chcą więcej znaczyć
Rozkładam swe dłonie
Jak jakiś fanatyk
Niech żyją rodacy
Z tarczą lub na tarczy
Bóg dał mi ten stygmat
jutro będę martwy
Ktoś mnie śledzi
Ktoś ma zamiar
Ktoś jest blisko
coraz bliżej
wiem już wszystko
nic o sobie
F20
zbawię wszechświat
Wojciech Sieracki
TU LEŻĄ GWIAZDY, A NASZE MIEJSCE JEST POŚRÓD NICH
To dziwne jak ludzie są ze sobą połączeni.
Czasami wystarczy jedno słowo, spojrzenie.
Tak po prostu.
Może nie od początku,
bo ta więź nie zna czasu,
ale kiedy gaśnie
wszystko staje się jasne.
Noszę w sobie zwęgloną iskrę
i wypalone znamię.
Choć mieszkałeś we mnie,
niewiele o Tobie wiedziałam.
Ale reszta zdawała się nie wiedzieć nic,
co jeszcze bardziej łamało mi serce.
Bo przecież odszedł król...
Tak bardzo sama, czułam.
Ciebie.
Pustkę.
Niedowierzanie.
Snując się sama ze swoimi niezrozumiałymi myślami,
mijałam Cię w snach i wypatrywałam wśród gwiazd.
Ale to nie Ciebie chciałeś żebym znalazła.
Podałeś mi rękę drugiej wypalonej na wylot duszy.
Pod górą popiołu
płoniemy wspólnym światłem.
To dzięki niemu nas znalazłeś.
Iwaly
Comments