Jak co roku w Lesznie, na początku sierpnia, odbywają się warsztaty jazzowe, na które przyjeżdżają ludzie z całej Polski i nie tylko! (Polecam sprawdzić sobie, tego roku była 15 edycja)
Za każdym razem jest wspaniałe grono wykładowców, którzy biorą pod swoje skrzydła uczestników chcących rozwijać swoje muzyczne zdolności.
Jest też gratka dla miłośników muzyki, którzy nie są uczestnikami.
Każdego dnia, można przyjść posłuchać jazz session, a nawet się do niego dołączyć!
Grają wszyscy- uczestnicy, wykładowcy, widownia.
To naprawdę piękne, jak na własne oczy można się przekonać, jak muzyka łączy ludzi.
Tego roku, po finałowym koncercie (który trwał 4h), postanowiłam, że buk nie może przegapić takiej okazji, więc trzęsąc się jak galareta, podeszłam do jednego z wykładowców- Hansa Petera Salentina i postanowiłam poprosić o krótki, spontaniczny wywiad.
Dlaczego?
Ponieważ ten człowiek ma wspaniałą energię! Zamienia muzykę w magię i mówi cholernie do rzeczy! Tym co usłyszałam w ubiegłą niedzielę, chciałam podzielić się z Wami.
P.S. Pewnego roku, jak to kolega opowiadał, Pan Hans Peter Salentin wyszedł przed leszczyński ratusz, gdzie odbywały się warsztaty, po to, żeby pograć w piłkę z dzieciakami, które akurat się tam bawiły!
Poniżej, do odsłuchania wywiad po angielsku (klik) i wersja polska do przeczytania.
(Wybaczcie błędy, w nerwach nawet największa gaduła się myli)
Danka: Jestem z Hansem Peterem Salentinem w Teatrze Miejskim w Lesznie. A teraz kilka słów od Hansa, które osobiście uznałam za budujące, mam nadzieję, że Wam również się spodobają. Pierwsza rzecz, o którą chciałam zapytać, to dlaczego poleciłbyś warsztaty jazzowe w Lesznie?
Hans: Dlaczego bym je polecił? Ponieważ uważam, że to wspaniale, że takie rzeczy dzieją się w Lesznie, które nie jest jakimś wielkim polskim miastem jak Warszawa czy Poznań. Dlatego sądzę, że to świetna okazja dla młodych ludzi, żeby mogli porobić coś innego niż siedzieć cały czas przed komputerem albo na telefonie. Poznawanie nowych ludzi, poznawanie samego siebie- to są bardzo ważne rzeczy. Te warsztaty dają im taką szansę. Spotykasz ludzi z innych miast, spotykasz ludzi z Leszna i przez tydzień wspólnie tworzycie. Są też wykładowcy, którzy demonstrują pewne rzeczy, ale głównie chodzi o to, że Ci młodzi ludzie mają możliwość samorozwoju, wiesz?
D: Tak.
H: Ja już widzę ich postęp. Niektórych znam już dwa, trzy lata i kiedy widzę ich rok później dostrzegam ten rozwój. Są bardziej pewni siebie, przełamują się, zaczynają rozmawiać, zaczynają mieć pomysły na to co chcą robić, nie tylko na warsztatach, ale także poza nimi.
D: Dokładnie. Jestem na warsztatach jazzowych trzeci rok z rzędu i zauważyłam, że ludzie tutaj wracają.
H: Tak!
D: Więc chyba im się podoba. Tak jak mówiłeś, to naprawdę widać, że się rozwijają, co jest wspaniałe! Czy masz może jakieś rady dla młodych artystów, którzy dopiero rozpoczęli swoją karierę? Może nie tyle karierę, co swoją przygodę z muzyką? I w sumie nie tylko dla młodych artystów, bo zauważyłam, że wiele osób odkrywa swoje zamiłowanie do muzyki kiedy są starsi, bo być może z różnych powodów nie mogli wcześniej się tym zająć.
H: Tak. Uważam, że w muzyce można się zatracić poprzez samo jej słuchanie. Jednocześnie kiedy poczujesz, że chcesz robić coś z nią związanego, daje Ci wiele opcji by stworzyć coś wspólnie z innymi ludźmi. A czy z tego wyjdzie sztuka, nigdy nie wiadomo, to już zupełnie inna historia. Ale na pewno to duży krok,dla młodych leszczynian- wspólna gra z innymi ludźmi. Sądzę, że te osoby mają ze sobą kontakt także poza warsztatami. Spotykają się w międzyczasie, mają różne pomysły. Są to ludzie z różnych miast, wymieniają się numerami telefonów i chcą zrobić coś wspólnie, nie tylko przyjechać na warsztaty i ograniczyć się do współpracy tutaj. A moja rada dla artysty? Cóż, artysta to bardzo trudne słowo. Ktoś kiedyś powiedział, że każdy z nas jest artystą. Nie wiem czyje to słowa, ale uważam, że to prawda.
D: Myślę, że tak. Podoba mi się to co powiedziałeś wcześniej. Tak właściwie, to wraz z przyjaciółką, która nie mogła tutaj dzisiaj być, a która założyła ze mną tę stronę (bukart.pl)- najprawdopodobniej ją spotkałeś, ponieważ trzy lata temu pomagała Bogdanowi Marciniakowi robić zdjęcia na warsztatach, była jego uczennicą.
H: Aaaa, tak!
D: Tak więc, kiedy czasami spotykamy się z ludźmi, bo trochę zajmujemy się poezją, to też zawsze powtarzamy, że idąc gdzieś, nigdy nie wiemy kogo spotkamy. I to jest wspaniałe- odkrywanie nowych ludzi. Nigdy nie wiesz gdzie spotkasz swoją bratnią duszę, albo osobę, która Cię rozumie i z którą będziesz mógł coś stworzyć.
H: Tak, tak.
D: Moje ostatnie pytanie to czy pamiętasz jak zaczęła się Twoja przygoda z muzyką? Bo wiem, że niektórzy mają jakieś historie z tym związane, że pamiętają moment, w którym wiedzieli, że to jest właśnie to co chcą robić. Czy to raczej mgliste wspomnienie?
H: Nie, nie, gra na trąbce jest wspaniała, to pierwsza rzecz. I bardzo się cieszę, że teraz to jest moje życie. Tak więc zacząłem od trąbki. Dziś raczej powiedziałbym, że jestem muzykiem. Nie postrzegam się jako trębacza, ale kiedy zaczynałem, ktoś podszedł do mnie i powiedział: wiesz, jesteś odpowiednią osobą, by grać na trąbce, powinieneś to robić. Miałem wtedy jakieś jedenaście, dwanaście lat i odpowiedziałem: dobrze, tak zrobię. Nie zastanawiałem się nad tym, co się wydarzy później. Co najbardziej pamiętam, to to, że od pierwszej chwili chciałem grać. Nie byłem dobry w czytaniu nut, nie byłem dobry w klasyce i nie gram muzyki klasycznej. Przy komponowaniu teraz trochę korzystam z klasyki, ale generalnie kiedy zaczynasz się uczyć grać to właśnie od niej zaczynasz. A ja chciałem grać. I mam taką historię. Był pewien westen- Nazywam się Nobody, bardzo stary, na internecie znajdziesz reżysera. Nadal pamiętam melodię przewodnią (nuci). A! Muzyka była Ennio Morricone. Pamiętam to, byłem za mały żeby oglądać ten western, ale obejrzałem go, mimo że oczywiście niewolno mi było. I zapamiętałem tę melodię. A później próbowałem ją grać na trąbce. Wiesz, na trąbce są zawory, jest jeden, drugi i trzeci. Więc nie spisałem nut, tylko napisałem teraz musisz wcisnąć jeden, dwa, a teraz jeden, trzy. Więc tak właśnie wyglądały moje początki. Zawsze chciałem grać ze słuchu. I to dużo daje, kiedy idziesz w stronę improwizacji.
D: Mam przyjaciół, którzy zajmują się muzyką i wszyscy mówią, kiedy z nimi rozmawiam...
H: Pamiętam! To był (podaje nazwisko, ale sprawdziłam i jednak jest inny reżyser 😊), więc to był jeden z tych filmów. Przypomniało mi się, przepraszam.
D: Nie ma sprawy. Jestem miłośniczką filmów, a tego nie znam, więc na pewno to sprawdzę.
H: Jeśli chcesz obejrzeć dobry film, to jest taki, o chłopcu, który wychował się na luksusowym statku, w 1920 chyba. Świetny. Bertolluciego bodajże?
D: Sprawdzę sobie.
H: To jest naprawdę coś. Naprawdę świetny.
D: To co chciałam powiedzieć wcześniej, to że moi znajomi, którzy tworzą muzykę, zawsze mówią, że też nie lubili czytania nut, grali ze słuchu. Ludzie, którzy byli w szkołach muzycznych mówili, że czuli się ograniczeni tym czego ich tam nauczano, że woleli robić coś więcej. Dlatego w szkole grali to co musieli, ale poza murami szkoły robili coś więcej, grali co chcieli. Tak więc dziękuję Ci, to było bardzo miłe z Twojej strony (zgodzenie się na wywiad). Myślę, że ludzie którzy będą słuchali tego wywiadu uznają go za pomocny i inspirujący.
H: Dziękuję, trzymaj się.
Comments