top of page
Zdjęcie autoraBuk Bukowski

Nie

Czego nie lubicie?

Koperku? Lodów? Gorzkiej czekolady? Matematyki? Robienia zakupów? A może całego mnóstwa innych rzeczy, których nie ma na tej liście? Tak. Każdy z nas ma to „coś” czego nie lubi. Jednak czegokolwiek byś nie wymienił drogi bukowiczu, zawsze znajdzie się ktoś kto powie: No jak można tego nie lubić?!


Jak bardzo irytuje nas to stwierdzenie, prawda? Albo wciskanie czegoś na siłę: Ale spróbuj chociaż! No co ci szkodzi! Może polubisz! Może się nauczysz!


I choć tak bardzo nas wkurwia to wciskanie czegoś na siłę, niestety prędzej czy później sami to robimy... Dlatego przystańmy na chwilę i pomyślmy, czy nie tak właśnie powinno to wszystko wyglądać? Świat, gdzie ludzie są zróżnicowani pod wieloma względami i tolerancyjni wobec siebie?


Wyobraźmy sobie na chwilę sytuację, że wszyscy, jak jeden mąż, lubią i robią dokładnie to SAMO. Brzmi jak koszmar? Nie? A powinno.

Różnorodność była, jest i prawdopodobnie będzie. Co jest naturalne, i po prostu potrzebne.

Jednak mimo tej świadomości i tak często mierzymy innych swoją miarką. Jeśli czegoś nie lubią, nie robią lub czegoś nie posiadają, są w naszym mniemaniu „biedni”. Oceniamy kogoś przez ten pryzmat, ale oczy otwierają nam się dopiero kiedy sami znajdujemy się pod ostrzałem, kiedy to na nas patrzy się ze współczuciem bądź pogardą.


Ile raz słyszymy: Zamiast pracować ciągle tylko buja w obłokach, nic nie osiągnął/ nie osiągnęła. Jest już w tym wieku, a jeszcze nikogo sobie nie znalazł(a). Albo: Musi być jej/jemu przykro, że nie ma dzieci. Kto się nim/ nią zajmie na starość?! Itd.


Czy nie tak każe nam myśleć społeczeństwo? Bo przecież naturalną koleją rzeczy i podstawowym celem każdego człowieka jest praca i prokreacja, czyż nie? Bez nich jesteśmy „niekompletni”!

Ale czy na pewno?


Ostatnio zaczęłam się coraz częściej zastanawiać, dlaczego miarą szczęścia czy „normalności” jest czyjaś kariera, stan cywilny czy fakt posiadania/ nieposiadania potomstwa?


A co z tymi, którzy pragną ślubu, ale nie dziecka? Albo odwrotnie, mają dzieci, ale o ślubie nie chcieli i nie chcą słyszeć? Co z ludźmi, którzy chcą ślubu, ale nie mogą go wziąć, bo prawo nie akceptuje ich miłości? Co z tymi, którzy nie chcą stabilizacji- pracy od 7-15, tylko życia z dnia na dzień, utrzymywania się z uprawiania ziemi, bądź tworzenia sztuki? Czy są normalni?!

Tak.

Bo nie każdy musi WSZYSTKO. A tym bardziej nikt nie powinien musieć się tłumaczyć ze swoich wyborów.


Czasami twoje „chcenie” bądź „niechcenie”, mimo że sprzeczne z ogólnymi poglądami, może być najlepszą decyzją jaką podjąłeś dla siebie i dla innych. Ilu widzimy ludzi, którzy absolutnie nie nadają się do tego co robią? Którzy są zmęczeni życiem, do którego zostali zmuszeni. Którzy są odpychani na bok, bo nie skoro nie wpasowują się w standardy „musi być z nimi coś nie tak”? Niestety, WIELU.


Bycie "trybikiem w machinie", czyimś partnerem czy rodzicem, jest bardzo odpowiedzialną rolą. Nie psuj życia sobie, ani innym, tylko dla tego, że ktoś ci mówi, że musisz założyć rodzinę i iść do „normalnej” pracy, bo ZAWSZE TAK BYŁO. To, że tak było, nie znaczy, że było dobrze. Nic co jest na siłę nie jest dobre.


Czy dałbyś pracę osobie, która nienawidzi tego co robi? Która być może jest idiotą, albo zwyczajnie nie ma do czegoś predyspozycji? Oczywiście, że nie. Będziesz szukał na to miejsce odpowiedniej osoby- z pasją, doświadczeniem, pojętnej. I czy miałbyś pretensje, że idealny kandydat (być może lepszy od ciebie) nie czai się na każdym rogu? Prawdopodobnie nie. Bo gdyby tak było, wrócilibyśmy do naszego koszmarku, o którym wspominałam na początku.

Więc dlaczego do jasnej cholery ludzie uważają, że wszyscy jak jeden mąż nadajemy się na ten „trybik”, na rodziców i partnerów życiowych? Dlaczego nasze odmienne decyzje budzą w nich niechęć, współczucie, pogardę czy nienawiść? Dlaczego nikt nie pomyśli, że za naszymi decyzjami może stać (i zazwyczaj tak jest) coś więcej niż kaprys?

Niestety, nie wiem.


Ale wiem, że tak jak jest w porządku to, że nie lubisz uwielbianych przez wielu pomarańczy, tak samo w porządku jest, że czujesz się szczęśliwy nie będąc w stałym związku, będąc w związku, który nie jest akceptowany przez społeczeństwo, nie posiadając dziecka, sprzedając swoje obrazy na targu czy nie mając stałego kąta.

Szczęście jest względne, pamiętaj o tym i szukaj swojego.

Dopóki twoje szczęście nie jest przyczyną nieszczęścia innych, nie martw się, że nie spełniasz oczekiwań społeczeństwa.


Jeszcze jakiś czas temu (tak, polecę stereotypami) tak samo stresowali się mężczyźni pragnący robić karierę modela zamiast żołnierza czy kobiety pragnące być inżynierami zamiast gospodyniami domowymi.

Jest różnica między musieć, a chcieć, pamiętaj. Przymus nigdy nie jest rozwiązaniem. Bo nigdy nie zadowolisz wszystkich dookoła, ale możesz próbować zadowolić siebie.

Krzywe spojrzenia być może nigdy się nie skończą, ale szczerze?

CO CIĘ TO OBCHODZI?!


You can be the ripest, juiciest peach in the world, and there's still going to be somebody who hates peaches”- Dita von Teese






Danka Sikorska

13 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


bottom of page